niedziela, 2 czerwca 2013

Podjadanie.

Ewidentnie coś jest nie tak.
W glikemiach.
W wynikach.
W chaosie naprędkich zmian i moich decyzji co do dawek insuliny.
 W przypadkowo znajdywanych papierkach po cukierkach" na hipo", po szybko znikających zapasach z torby miernikowo-ratunkowej...
W pierwszym zaprzeczeniu, w drugim płaczu, w moim usprawiedliwianiu jej i po raz trzeci powtórzonym kłamstwie:" ja tego nie wzięłam".
Dochodzenie,śledztwo, dowód.

Nienawidzę tej roli policjanta, strażnika i sędziego.Chcę być mamą, dlaczego nie mogę być tylko mamą i postraszyć psującymi się zębami?

" Tylko nie strasz chorobą", " Tylko nie powiedz za dużo" kołacze  mi się w głowie...


Coś w naszych  z Zosią relacjach się zmienia, czuję się z tym fatalnie, znika nasze  przymierze, wspólnie rozumiany cel, zaufanie i pewność,że mam ją pod kontrolą. Nie mam, bo jednak się wymyka. przegrywam nasze wspólne zaufanie z głupią zachcianką.

Zachcianki, podjadanki, podkradanki,  czy zrobiłam dobrze,że pozwalałam " planowo" włączyć słodycze do jej jadłospisu? Chciałam tylko aby właśnie NIE miała poczucia absolutnego zakazu i ograniczenia chorobą...
Może trzeba było drastycznie uciąć kwestię słodyczy  na początku choroby? Od razu przejąć rolę strażnika - żandarma?



Chcę być "tylko" mamą...






2 komentarze:

  1. No cóż, odzywam się bo miałam dopiero co ten sam problem, cukier np. szybował w górę jakby był posiłek i nie poszła insulina, lub zapach czekolady się roznosił...też w planie mamy słodycze, tzw. dzień słodki, ale to wyraźnie nie wystarczyło, przy okazji wizyty u lekarza (którego córka też ma cukrzycę) poradziłam się co zrobić; doradziła po pierwsze nie robić z tego dramatu, po drugie może zmienić dzień słodki na codziennie jeden słodycz; starałam się córce wytłumaczyć, że przecież jej nie zakazujemy, że niech powie, itd. po 2-3 tygodniach to ustało; staram się być mniej rygorystyczna

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za wpis, trochę mi lżej,ze to nie tylko mój problem. Jeszcze go nie "przegryzłam".
    Scenariusz planowania codziennego jednego słodycza sprawdzał się u nas przez całe nasze dwa i pół roku. Byłam mniej rygorystyczna, bo mamy też zdrowe rodzeństwo,które jest w wieku pochłaniania wszystkiego o różnych dziwnych porach a i przez to stwarzania "zamieszania jedzeniowego" - zapachy, przeglądanie lodówki, dojadanie do uczenia się itd... no i mała jest wtedy niezadowolona i ma poczucie swojego niesprawiedliwego ograniczenia. Na razie jesteśmy na etapie kary , a ja muszę przemyśleć sensowną strategię aby i rodzeństwo i rodzina mieli trochę normalności a nie reżimu.
    Zajrzałam też na Pani bloga.Ma spore zacięcie kulinarne. Może uda się nam stworzyć małą platformę rodzicielską?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń