poniedziałek, 9 czerwca 2014

Blada buzinka, łzy i 34 na mierniku...

Dzień zwykły, czwartek.
Ale nie do końca , bo radość skróconych lekcji przyprowadziła Zosię przed bramę o godzinę wcześniej niż zwykle.
Rytualne powitanie psa i odprowadznie przyjaciółki, moje równie rytualne  pytanie o samopoczucie... Wszystko dobrze.
Za może dwadzieścia minut wraca  trochę zmachana- upał myślę, trzeba ją było napoić zaraz jak przyszła ze szkoły...
Maaaamo, słabo mi bardzo...
Miernik zaskoczony pokazuje 34, ale widzę,że jest gorzej. Blada, spocona i rozkojarzone , załzawione oczy niepokoją mnie bardzo. Pastylki glukozy, soczek i na szczęście wyrównuje się, ale boję się spuścić ją z oka.
Pytam o wf- przygotowują występ na koniec roku szkolnego.
Pociagając jeszcze noskiem opowiada,że trochę tańczyli, ale niedużo.
-Jaki miałaś pomiar w szkole?
- Dużo mamo, ale skorygowałam  ile powiedziała mi pompa, ale potem znowu było dużo więc jeszcze raz i nie mogłam jeść...
Pompa pokazuje podane dwie korekty w bolusach prostych po 1 jednostce podanych co 30 minut. Za dużo i za często.
 Bardzo niebezpiecznie.
Skrócone lekcje, niesprawdzony czas podania ostatniego bolusa - dlaczego nie zadzwoniłaś? Bo była próba i wszyscy poszliśmy tańczyć, ale dojadłam sobie glukozy i cukierka bo zrobiło mi się już słabo po drodze...

Poczucie czasu to rzecz dorosłych i świadomość czym mogło się skończyć podwójne bolusowanie korekcyjne przy skróconych lekcjach też.

No i przyszedł czas na brutalną prawdę o naszej codziennej wybawczyni -  insulinie: pomaga przeżyć, ale może i zabić. I jak tu powiedzieć tym ufnym, zmęczonym hipoglikemią oczkom, że mają zawsze uważać  z insuliną bo jest śmiertelnie niebezpieczna?